Droga Krzyżowa
„Skrzywdzony,
a wciąż kochający”


  1. Skrzywdzony, a wciąż kochający, spogląda na Piłata,
    Gdy pada wyrok skazujący na śmierć Sędziego świata.
    A oni tak bezmyślnie katują Przyjaciela,
    Plują na Boga, biczują Syna, chcą zabić Stworzyciela.

  2. Posłusznie bierze krzyż na ręce Stwórca i Pan wszechświata.
    Może o bliskiej myśli męce dla odkupienia świata?
    A oni nieugięci prowadzą na śmierć Tego,
    Który odważył się głosić prawdę i mówić coś nowego.

  3. Upadł u stóp górskiego szczytu, z ciężarem wstać nie może.
    Smutnym spojrzeniem powiódł wokół, czy nikt Mu nie pomoże?
    Oni Go ponaglają, znikąd nie ma litości.
    Tak wleką Boga, który chce za nich dać życie dla miłości.

  4. Idzie znów dalej pochylony krętym, górzystym traktem.
    Na moment stanął zapatrzony w stojącą obok Matkę.
    Oni Go znów biczują w zwierzęcej zaciekłości,
    Bo nie kochają, więc tłumią każdy najmniejszy akt miłości.

  5. Drewno tak gniecie, słońce praży, osłabły stwórcze dłonie.
    Żołnierze kogoś zawołali: Pomóż Mu nieść, Szymonie!
    Szymona trzeba zmuszać, a Jezus tak się trudzi.
    Idź chętnie, przecież to Bóg cię woła, byś pomógł zbawić ludzi.

  6. Idzie umierać Bóg i człowiek, kurz dławi, słońce praży.
    Widząc cierpienia, jedna z kobiet otarła Mu pot z twarzy.
    A ludzie patrzą biernie i obojętnie z boku.
    Mniej Boga bolą ciosy żołnierzy, niż ten kamienny spokój.

  7. Potknął się, upadł na kamienie, otarty łokieć pali,
    Ale nie bacząc na zranienie, wstał, znowu idzie dalej.
    Żołnierze poganiają, znikąd nie ma litości,
    A przecież swoją godność im daje dla życia i miłości.

  8. Kobiety stoją z boku drogi, współczując, zapłakały.
    Jezus im mówi, żeby raczej swych dzieci żałowały.
    Nie chce, by Go żałować, nie chce, by nad Nim szlochać,
    Bo On umiera tylko dlatego, by nas nauczyć kochać.

  9. Runął na ziemię wycieńczony, twarzą ku ziemi leży.
    Jeszcze raz wstaje uderzony batogiem przez żołnierzy.
    A oni wciąż biczują skuloną ludzką postać.
    Upadłe każdy umie piętnować, nikt nie pomoże powstać.

  10. Doszli na miejsce, krzyż rzucili i w obecności kobiet
    Do naga Boga obnażyli, przecież to zwykły człowiek.
    Patrzą szyderczym wzrokiem na postać całkiem nagą
    Pyszni, co myślą, że bez tajemnic Boga oglądać mogą.

  11. Ciszę zagłuszył stukot młotów, już wznieśli przybitego.
    Króluje wśród szubienic łotrów, a oni szydzą z Niego.
    Krzyczą: Okaż moc swoją, zstąp teraz z krzyża tego,
    A uwierzymy, żeś Ty Bóg z nieba, że zbawisz nas od złego.

  12. Wisi, wraz z krwią sił Mu ubywa, kona w potwornej męce.
    Ostatnim tchnieniem Boga wzywa: Ojcze mój, w Twoje ręce
    Dziś daję Ducha Mego, przyjmij go w Twoje ręce.
    Przyjmij go, Panie, przyjmij go, Panie, przyjmij go w Twoje ręce.

  13. Zdjęto już z krzyża ludzkie ciało, pusto, już nie ma ludu.
    Wraca do miasta grupka mała tych, co czekali cudu.
    Pysznym umysłom trzeba znaku, by uwierzyli.
    Ponieważ nie chcą zaufać Słowu, dlatego już zwątpili.

  14. W pieczarze ciało położyli Jan, Matka i Nikodem.
    Kamień na grotę zatoczyli, stanęła straż nad grobem.
    Uczniowie rozpaczają: Boga nam pogrzebali!
    Bądźcie weseli, bo tylko w śmierci rodzi się zmartwychwstanie.

* * *

C G d C / C G d C
a d E7 d a / F d F E7